Koledzy z Harvardu postanowili ocenić zależność między ilością odłożonej tkanki tłuszczowej i jej lokalizacją a ryzykiem raka prostaty. Lekarze oparli się na danych z World Cancer Research Fund, które pozwalają przypuszczać, iż istnieje silna zależność między nadwagą i ryzykiem wystapienia zaawansowanego raka prostaty.
Do badania włączono islandzkich 1832 mężczyzn, którzy w latach 2002-2006 przeszli badanie tomografii komputerowej obrazujące rozmieszczenie tkanki tłuszczowej z oceną wskaźnika masy ciała (BMI) oraz obwodu brzucha. Wszyscy byli monitorowani w kolejnych latach i u 172 z nich doszło do rozwoju raka prostaty. Szczególną uwagę zwrócono na raka prostaty o wysokim stopniu złośliwości (przynajmniej 8 pkt w skali Gleasona, n=43), raka zaawansowanego miejscowo z przekraczaniem torebki i zajęciem pęcherzyków nasiennych (n=41) oraz raka rozsianego (n=31).
Wyniki wskazują na istotną zależność między nadmierną ilością tkanki tłuszczowej – i to zarówno podskórnej, jak i trzewnej – z ryzykiem wystąpienia raka prostaty z zajęciem torebki oraz raka rozsianego z przerzutami. Wzrost ryzyka jest niebagatelny, sięga 30-40% na jedno odchylenie standardowe od prawidłowej masy ciała. Wydaje się, że znaczenie ma nie tylko ilość, ale i miejsce odkładania się tłuszczu – ryzyko obu tych postaci raka prostaty było zwiększone również u osób szczuplejszych, jeśli ich tkanka tłuszczowa zgromadzona była w jamie brzusznej. Z badań endokrynologicznych wiemy, że odłożona tu tkanka tłuszczowa ma specyficzną aktywność hormonalną (np. tacy mężczyźni mają mniejsze stężenia testosteronu) i generuje większą ilość cytokin prozapalnych (co może jak najbardziej wpływać na rozwój nowotworów, nie tylko prostaty zresztą).
Komentarz
Otyłość zwiększa ryzyko wykrycia raka prostaty w zaawansowanym stadium, które trudno wyleczyć i które często prowadzi do śmierci – co jest ważnym argumentem za byciem „fit” w każdym wieku (nawet mimo że w tym akurat badaniu sam fakt bycia otyłym nie korelował z zachorowaniem na raka stercza w ogóle). Fakt ten powinien ułatwić lekarzom ocenę ryzyka – oraz wyczulić na to, że otyli mężczyźni powinni mieć skrupulatniej monitorowane prostaty. Badacze potwierdzili, że pomiar otyłości prostymi metodami, jak BMI lub obwód brzucha, jest tak samo czuły, jak dokładna analiza dystrybucji tkanki tłuszczowej z użyciem tomografii komputerowej. Jest to także przydatny argument za schudnięciem, przy czym oczywiście lepiej podkreślać, że regularne ćwiczenia i zdrowa dieta sprzyjają długiemu życiu, niż straszyć, że otyłość skończy się nowotworem, bo to drugie na nikogo raczej nie działa, a co najwyżej zniechęca do dalszych kontaktów z lekarzem.